wtorek, 4 lutego 2014

W kolorze serca...

Szyłam , szyłam i wreszcie uszyłam. Może zbyt patetycznie nazwane, ale moją pierwszą kolię walentynkową uważam za skończoną. Kaboszony imitujące kryształy svarowskiego, koraliki toho i dużo cierpliwości... Całość impregnowana i wręcz idealnie pasuje do małej czarnej.Co prawda zdjęć na modelce jeszcze nie ma, ale niebawem mam zamiar to nadrobić.




9 komentarzy:

  1. Jejkuuuuu, jest piękna!!!!
    Moje ulubione kolory, a pracy całe mnóstwo. Naprawdę jestem pod wrażeniem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. iście ognista kolia!:) miłość gorąca i święto walentynkowe więc tak ma być! bardzo ciekawa jestem ile w sumie Ci czasu zeszło nad nią.. ja również przymierzam się do czegoś większego:) pozdrawiam i czekaj cierpliwie na mail :) na razie się kuruje:)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! I co mam jeszcze powiedzieć.... prześliczne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie tylko na czerwono, ale i na bogato. Prezentuje się przecudnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo elegancko to wygląda:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna robota! I warto ćwiczyć cierpliwość, bo efekty zachwycają.
    Pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
  7. M.Argherito, jak mogłabym zapomnieć, że to u Ciebie to sutaszowe cudo podziwiałam. Już kilka razy myślałam o próbie nauki sutaszu, ale muszę znaleźć dobry filmik instruktażowy, bo inaczej, ani rusz ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękna kolorystyka, precyzyjne wykonanie i w dodatku przetyczka wieńcząca dzieło. :) Gdy swego czasu zajmowałam się biżuterią, było to moje ulubione zapięcie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo :) Kolia niczym z serialu "Wspaniałe stulecie", sam sułtan Sulejman nie powstydził by się takiego dzieła i od razu by podarował ją swojej Hürrem ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za każde miłe i stokrotkowe słowo...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...